Minister Obrony Narodowej Antoni Macierewicz niedawno stwierdził, że powinniśmy zwiększyć wydatki na obronność naszego kraju do 3% PKB. Właściwie przeszło to bez echa, bo czasy są takie, że na tego kto by zakwestionował sensowność tego posunięcia, spadły-by gromy. Toż to musi być lewak, agent ruski, dziedzic pruski, Żyd i zwolennik gender w jednym. Ja mam taki przywilej, że jestem nikim i nic nie mogę stracić, więc spróbuję. Nauczono mnie kiedyś za dziecka i tego się trzymam idąc przez życie, że jak chcę zwiększyć wydatki na cokolwiek, to zanim to zrobię, zaczynam liczyć i sprawdzać czy mnie na to stać. Kalkulator więc idzie w ruch. 5-10-15, zaraz się zacznie.
W tym roku planujemy wydać troszkę ponad 37,3 mld zł na obronność naszego kraju. Zgodnie z ustawowym wymogiem od 2017 r. wydatki na obronę mają wynosić nie mniej niż 2 proc. PKB roku poprzedniego. Te 37,3 mld złotych to o 200 mln zł więcej, niż gdyby budżet obronny wynosił ustawowe 2 procent. Gdybyśmy wprowadzili w życie plany ministra Macierewicza, które poparły już czołowe postacie obozu rządzącego, to w efekcie mielibyśmy około 51-52 mld zł przeznaczane rokrocznie na armię. To około 14-15 miliardów złotych więcej niż wydamy w tym roku.
W tym roku rząd planuje dać samorządom na program 500 plus 19 miliardów złotych. Nie skończy się jednak na tej kwocie, bo właśnie ogłoszone dane za 2016 rok pokazują, że koszty programu obowiązującego zaledwie od kwietnia, przekroczyły znacznie zakładane 17 miliardów. Niedoszacowanie kosztów wiąże się to z tym, że ponad 40% polskich rodzin dostało pieniądze na pierwsze dziecko. Rząd nie chciał słuchać gdy specjaliści ostrzegali, że ten program przekierowuje ludzi na ciemną stronę mocy, czyli do szarej strefy. Wyniki za 2016 rok pokazują, że to się już dzieje.
,,Mały Cwaniak: Mieszka tu jakiś cwaniak?
Oskar: Cwaniak? Nie, ja tu mieszkam.
Mały Cwaniak: To daj piątaka.
Oskar: To jest jakaś zorganizowana akcja?
Mały Cwaniak (po namyśle): Taka akcja, żebyś dał piątaka”
Policzmy więc na szybko. Zakładając, że rodzin uprawnionych jest około 3,7 mln i mnożąc przez 500 zł co miesiąc, czyli 6 tys. rocznie, daje to w sumie ponad 22 mld. W budżecie zapisano 19 mld, czyli już brakuje 3,2 mld, a do tego dochodzą jeszcze koszty obsługi programu, których rząd oczywiście nie wziął pod uwagę. To pewne dodatkowe 2 mld, które nie zostały nigdzie zapisane, bo przecież samorządy nie są nasze, więc to nie nasz problem. To problem ich, nie nasz. Tymczasem gminy nie mają na to środków, więc będzie musiało pomóc państwo, czyli PiS. Może coś na tym utargujemy, zrobimy jakiś interesik. Na przykład nasz PiSiewicz zostanie wice-prezydentem, albo jakaś dobrze płatna posada się w gminie dla niego znajdzie? Zostawmy to jednak z boku i wróćmy do liczenia. 14-15 miliardów więcej na wojsko. 24-25 miliardy na program 500 plus. Razem daje to już 38-40 miliardów.
Nie zapominajmy też, że niedawno PiS zafundował nam obniżenie wieku emerytalnego. Ustawa wejdzie w życie już w tym roku. Ministerstwo Finansów szacuje, że budżet w tym roku straci na tej reformie 8,1 mld zł, w 2018 roku już 10,2 mld zł, a w 2019 roku – 11,9 mld zł. Przypominam, że i bez obniżenia wieku emerytalnego Fundusz Ubezpieczeń Społecznych i tak wymaga corocznych dotacji z budżetu państwa, gdyż składki wpływające od ubezpieczonych nie wystarczają na wypłaty świadczeń. W latach 2013 – 2015 dotacja ta wynosiła odpowiednio: 37,114 mld zł, 30,363 mld zł i 42,066 mld zł. Co ciekawe sytuacja jest już tak beznadziejna, że niedawno umorzono należności przypadające Skarbowi Państwa z tytułu pożyczek udzielonych z budżetu państwa FUS, na finansowanie świadczeń gwarantowanych przez państwo. Jak można przeczytać w uzasadnieniu „Zgodnie z wystąpieniem Prezesa ZUS, z uwagi na wysoki poziom zadłużenia FUS wobec państwa, aktualną sytuację FUS oraz prognozy średnio i długoterminowe FUS, Fundusz nie jest w stanie spłacić zapadających w marcu 2017 r. pożyczek.”
Dobijamy więc tym samym już do 46-48 miliardów dodatkowego deficytu, jaki chce nam zafundować Macierewicz i spółka. Przypominam, że i bez dodatkowych pieniędzy na obronność w tym roku rząd przyjął rekordowy w historii deficyt budżetowy w wysokości prawie 60 miliardów złotych. Tym samym niebezpiecznie zbliżamy się do progu zapisanego w Konstytucji. Co więcej, tylko w tym roku realne odsetki od długu Polski, które płacimy głównie zachodnim wierzycielom, wynoszą już więcej niż wydatki państwa na wojsko.
,,Jarosław Psikuta: Gdzie jest, kur.., moje trzysta baniek, słyszysz?! Gdzie jest kur…
Weronika: Są w życiu ważniejsze rzeczy niż twoje trzysta baniek.
Jarosław Psikuta: Na przykład sześćset baniek”
No dobra. Ustaliliśmy, że dziś nas nie stać. Może jednak zarobimy więcej i będzie nas jutro stać. Przyjrzyjmy się więc i kalkulator niech znowu idzie w ruch. W 2016 roku mieliśmy mieć wzrost gospodarczy 3,5% PKB. „PowerPoint” Morawiecki 25 stycznia 2016 przewidywał: „Spodziewam się solidnych danych, mocnego wzrostu nieco powyżej 3,5% z tendencją lekko rosnącą (…) „myślę, że będzie 3,7-3,8%”. W marcu stwierdził, że będzie powyżej 3,5%. Na początku sierpnia, że nadal jest szansa na 3,5%. Pod koniec sierpnia, że możliwy jest wzrost o 3,3-3,4%. W październiku, że wzrost nie jest teraz najważniejszy dla Polski. W lutym tego roku, gdy okazało się, że wzrost wyniósł 2,8%, czyli najgorzej od trzech lat, stwierdził, że ,,Niech Matka Boża nieustającej Pomocy czuwa nad nami wszystkimi”.
Zastój w inwestycjach, konająca przez prawie rok giełda mimo ostatniego odbicia. Opublikowane ostatnio słabe dane gospodarcze sąsiednich Niemiec do których eksportujemy ¼ naszych wyrobów. Pogarszająca się sytuacja demograficzna. Spółki Skarbu Państwa obsadzone przez armię nieudaczników, ale w zamian jak Energa cieszące się opieką Opatrzności Bożej. To wszystko nie trzyma się kupy i nie nastraja optymizmem. Dodatkowo z wielkiego planu rządu uszczelniania naszego budżetu pozostał jak zwykle tylko plan i narastające zgrzytanie zębami przedsiębiorców, którym rząd już zafundował kolejne podatkowe tortury takie jak na przykład Pakiet Paliwowy, czy Jednolity Plik Kontrolny.
Ilustracją tej klęski podatkowej jest dymisja wiceministra finansów i Generalnego Inspektora Kontroli Skarbowej Wiesława Jasińskiego. Poleciały się też głowy dyrektorów Departamentu Podatku od Towarów i Usług, Departamentu Podatków Dochodowych i Departamentu Systemu Podatkowego w Ministerstwie Finansów. Dzień po dymisji Ministra Jasińskiego Ministerstwo Finansów poinformowało, że w ubiegłym roku szacowane dochody budżetowe z tytułu VAT wyniosły 126,6 mld zł. Oznacza to wprawdzie wzrost o dodatkowe 3,5 mld zł, czyli o 2,76% wpływów z tytułu tego podatku w porównaniu z 2015 r. Jednak o nieco więcej (o 2,8%) wzrósł jednak również w 2016 r. PKB. Luka w podatku VAT, liczona w proporcji do PKB, wzrosła więc w porównaniu z poprzednim rokiem, a trend ten staje się jeszcze bardziej wyraźny, jeśli weźmie się pod uwagę, że konsumpcja, od której powinien być odprowadzany VAT, rosła według wstępnych danych nawet szybciej niż PKB – w tempie ok. 3,0%. Wbrew więc zapowiedziom polityków PiS z kampanii wyborczej, luka w VAT ani nie znika, ani nawet się nie zmniejsza, tylko dalej rośnie. W konsekwencji wpływy z VAT były w 2016 r. o ponad 2 mld zł niższe niż zakładane w budżecie.
Jasno więc widać, że nie mamy pieniędzy na armię Macierewicza. Jedyna więc nadzieja w samym ministrze Antonim i może nie doceniamy przebiegłości jego ministerstwa? Może to przemyślana taktyka, że dzięki trzymaniu w ministerstwie takiego na przykład Bartłomieja Misiewicza, któremu nie chcą salutować generałowie, mamy ich potem dobrowolne dymisje, dzięki czemu oszczędzamy na ich uposażeniach? Nie kupienie Caracali też wygląda tu na przemyślany ruch. W końcu dzięki czemu 13, 5 miliarda zostało w naszej kieszeni. Wprawdzie w zamian mamy komisję smoleńską, której eksperci od zgniatanych puszek będą kosztować w tym roku podatników kolejne 2 mln złotych. W zamian mamy 1000 długopisów zamówionych przez MON wykonanych ze wzmocnionego anodowanego aluminium lotniczego, które oprócz pisania mają świecić i wybijać szyby. Zamiast odchodzących oficerów Antoni Macierewicz mianował 132 księży na stopień podporucznika, ale spójrzmy na to obiektywnie. To w porównaniu z generalskimi pensjami-czy francuskimi śmigłowcami drobniaki.
Będąc jednak poważnym to w hierarchii szaleńców Antoni Macierewicz awansuje z każdym dniem nieustannie i choćby z tego powodu danie mu 50 miliardów budżetu do dyspozycji nie jest rozsądnym pomysłem. Najpierw leczenie w zakładzie zamkniętym, kuracja wstrząsowa, duże dawki relanium, a w przypadku braku widocznej poprawy sugeruję psycholeptyki i kwas lizergowy. Pan Misiewicz może na wojsku się nie zna, ale w aptece pracował, więc leki może załatwić. Że niby na receptę? Nie takie rzeczy Pan Bartłomiej załatwiał. Najpierw leczenie, dopiero potem dodatkowe pieniądze. Taka musi być kolejność. Inaczej żadne pieniądze, żaden czołg, Caracal, F16 z pociskami czy bez nie da rady broni elektromagnetycznej, którą już wrogowie ojczyzny testują według ministra Macierewicza i jego ministerstwa na Polakach. To jest prawdziwa polska racja stanu. Ku chwale Ojczyzny Żołnierze!
,,Bąbel: Hej, panowie, obudźcie się, chyba jesteśmy na miejscu.
Serfer: No, mam przeczucie, że jesteśmy blisko.
Laska: Wiecie co, pójdę sprawdzić, co jest za górką.
Bąbel i Serfer sikają, a Laska idzie na górkę.
Bąbel: I co, są bunkry?
Laska: Bunkrów nie ma, ale też jest zajebiście.”
*wszystkie pogrubione cytaty i tytuł zaczerpnięte z filmu Olafa Lubaszenki ,,Chłopaki nie płaczą” z 2000r.